środa, 26 czerwca 2013

Świeża porcja zdjęć

Hello! 
Rozpoczął się właśnie czwarty dzień mojego pobytu w Kambodży z pięćdziesięciu, które planuję tu zostać. Szczerze mówiąc nadal nie wierzę, że tu jestem! 
Dziś wyjątkowo nie będzie długiego wpisu, za to dodam dużo zdjęć ze szkoły oraz z pobliskiego targu.
Moja praca w szkole polega obecnie na obserwacji zajęć w grupach, które mam uczyć, już pojutrze role się zamienią i to ja będę nauczycielką (nie mogę się doczekać!). Mimo, że jest to szkoła prywatna, skupiona tylko na nauce języka angielskiego, to niestety poziom znajomości tego języka przez nauczycieli jest niski. Popełniają książkowe błędy, ich wymowa pozostawia wiele do życzenia, a dzieciaki biorą z nich niestety przykład. Nasza pomoc jest tu bardzo potrzebna ! ; ) 
Miałam się nie rozpisywać, więc kończę mój wywód i zabieram się za wrzucanie zdjęć!
Ściskam i pozdrawiam z upalnej Kambodży! 


dzieciaki w szkole! (To jest najmłodsza grupa, ja będę uczyła klasy 12-16lat) 
stacja benzynowa 
mięsny 
larwy, karaluchy, świerszcze, żaby, czyli Khmerski lunch 
pierwsza próba khmerskich przysmaków




pobliski targ (gdybym tylko miała gdzie gotować...)






wtorek, 25 czerwca 2013

Pierwsze dni w Phnom Penh

Cześć! ;) 
Na wstępie przepraszam, że nie dodałam żadnego wpisu od przyjazdu do Kambodży. Ale zrozumcie, dzieje się tu tak dużo, że niestety nie miałam czasu na zebranie myśli i opublikowanie notki. Dzień był bardzo bardzo intensywny, dopiero teraz, o 24, leżąc już w łóżku znalazłam chwilę na nadrobienie zaległości. 
Przejdźmy do konkretów! Od momentu przyjazdu do Phnom Phen ( a raczej na jego przedmieścia) wiedziałam, że trafiłam na świetnych ludzi w niesamowitym miejscu. Do tej pory razem ze mną przyjechało ośmiu wolontariuszy. Ja, Rita (Portugalia), Marisa ( Portugalia), Nadia (Szwajcaria), Sebastian (Niemcy), Mike, Fred i Eyzen (wszyscy trzej z Tajwanu). Wszyscy są świetni, mili, otwarci i weseli! Znamy się dopiero dwa dni, a rozmawiamy ze sobą jakbyśmy znali się od lat : ) 
Szkoła, w której uczymy jest bardzo nowoczesna, jak na kambodżańskie warunki (niektóre polskie szkoły mogą się wstydzić!). Najbardziej zadziwiła mnie w niej niesamowita organizacja, porządek i dyscyplina. Wszystkie dzieci noszą mundurki, identyfikatory, nauczyciele również muszą być jednakowo ubrani, w szkole jest zakaz rozmawiania w języku kmerskim (ponieważ wszystkie dzieci realizują anglojęzyczny program), poziom znajomości angielskiego przez dzieciaki jest bardzo bardzo wysoki! Siedmioletnia dziewczynka bez krępacji opowiedziała mi o swoim dniu, o tym co lubi, czego nie, rozumiała wszystkie moje pytania i na nie odpowiadała! Wyobrażacie sobie taką rozmowę z siedmioletnim dzieckiem w Polsce? Ja nie ; P Oczywiście to są wyjątki, te dzieciaki płacą za szkołę i są niesamowicie zmotywowane do nauki. Jeśli chodzi o znajomość angielskiego w restauracjach, sklepach, na ulicy- nie ma najmniejszych szans na dogadanie się :( niestety menu w większości restaurcji jest tylko w języku kmerskim, więc bawimy się w zgadywanie i zamawiamy co popadnie - zazwyczaj na szczęście dobrze trafiamy! :) 
Miasto (choć jest brudne, głośne, zatłoczone) posiada niesamowity urok, jak już pisałam, Kambodża jest zdecydowanie mniej rozwinięta niż Wietnam, ale równie cudowna i czarująca. 
 Nie potrafię wyjaśnić, co urzekło mnie tak w tej części świata, ale z każdym dniem pobytu przekonuję się, że mogłabym tu się przeprowadzić! ;) 

W czwartek planujemy wyjazd nad morze lub do świątyń Angkor Wat, więc po weekendzie oczekujcie długiego wpisu!

 
Dobranoc ; ) 

PS! Dzisiaj dodaję dużą porcję zdjęć! 
po dzisiejszej wizycie na targu utwierdziłam się w przekonaniu, że wegetarianizm to dobry wybór 
Ulica, na której mieszkamy
Rita, Marisa, Nadia 
poranne zakupy na targu 
i jak mam zamówić jedzenie? 
szkoła, w której uczymy
Mój identyfikator, z 'małym' błędem ! : P 








niedziela, 23 czerwca 2013

Z Bangkoku do Phnom Penh

W końcu nadszedł moment wylotu do Phnom Phen (Kambodża). Jestem już na lotnisku Don Mueang i za godzinę wsiadam do samolotu ; ) Noc, w przeciwieństwie do dnia, okazała się być bardzo głośna, hałaśliwa i niespokojna. Sąsiadami w hostelu byli Chińczycy, którzy kłócili się do godziny 2 budząc przy tym chyba całe osiedle. Co więcej, zadowoleni i ostro wstawieni turyści postanowili się ze mną zapoznać i około 3 przez 15min uporczywie pukali do drzwi. Jednak najgorsze było dopiero przede mną! Około 5 nad ranem w sąsiednim domu roznosiło się głośne szczekanie psów oraz krzyki ich właściciela. Po piętnastu minutach słyszałam tylko uderzenie przypominające wbicie siekiery w pień, przeraźliwy pisk, a następnie głuchą ciszę... Nie chcę wiedzieć co tam się działo, najwidoczniej jedna z tajskich rodzin rozpoczęła przygotowania do niedzielnego obiadu : ( 
Po wszystkich nocnych ekscesach udało mi się spokojnie zasnąć około godziny 6. Postanowiłam, że wstanę o 9, spokojnie się wykąpię, spakuję, bo o 12 kończyła mi się doba hotelowa. Niestety obudziłam się o 11:30 i z przerażeniem zaczęłam pakować wszystko w bardzo przyspieszonym tempie. O 12 siedziałam już na szczęście w taksówce na lotnisko. Po odprawie zdecydowałam, że czas na śniadanie. Zjadłam makaron z warzywami i tofu (mało smaczny i drogi jak na Tajlandię niestety). Dla orzeźwienia kupiłam napój z arbuza zmiksowanego z lodem. I w połowie spożywania przypomniałam sobie, że złamałam jedną z zasad wyjazdu: piję tylko wodę butelkowaną, nie będę kupowała niczego, co zawiera wodę z nieznanego źródła. Ups! Mam nadzieję, że lód w napoju nie był zrobiony z wody z pobliskiej rzeki ; P 
Teraz siedzę już na lotnisku, obok grupa około 20 Anglików śpiewa i gra na gitarach, jest wesoło i niech tak pozostanie już do końca ! :))) 

Pozdrawiam! 

PS! Wszyscy tatusiowie, dzisiaj Wasze święto! Wszystkiego co najlepsze ! Mój tato- dla Ciebie największe uściski! Buziaki i do zobaczenia na skype :* 

5h później: jestem już w Phnom Penh !!!!! Poznałam dopiero cztery osoby, reszta pojechała na weekend na wycieczke. Manager szkoły zabrał nas na kolację i zapoznał z programem szkoły itp. 
Kambodża zdecydowanie jest biedniejszym państwem niż Wietnam czy Tajlandia, ale posiada niezwykły urok : ) Po ciężkiej podróży i wielu przygodach mogę stwierdzić: opłacało się! Ludzie są przemili, miejsce cudowne, oby tak dalej :))) Uciekam spać, już nie mam siły walczyć ze zmęczeniem! ; P 
Do usłyszenia ! 

(Róźowa taxi, o której wcześniej wspominałam) 


 I w końcu KAMBODŻA: 


sobota, 22 czerwca 2013

Bangkok

W końcu dotarłam do Bangkoku! Ten lot nie był już tak przyjemny. Turbulencje, które trwały aż dwie godziny (przez cały przelot nad Zatoką Bengalską) nie pozwoliły mi spać, a zmęczenie dawało o sobie znać. Ale nie warto pamiętać o tym, co złe, najważniejsze, że już tylko 20 godzin dzieli mnie od przyjazdu do Phnom Penh! 
Bangkok zadziwił mnie swoim spokojem, brakiem wszechobecnego dźwięku klaksonów (myślałam, że w tej części świata to niemożliwe!), ciszą i względnym porządkiem. Choć szczerze mam nadzieję, że kiedy wrócę tu w sierpniu na dłużej, poznam szalone, głośne i dynamiczne życie tego miasta. 
Podróż z lotniska do hotelu (raczej hoStelu) odbyła się bez większych problemów. Soczyście różową taksówką spokojnie przejechałam około 15km podjeżdżając pod same drzwi hotelu. A w nim czekał na mnie pokój z równie różowym kocykiem Hello Kitty. Wyobrażając sobie azjatyckie tanie hotele zawsze miałam przed oczami dokładnie taki, do jakiego dziś dotarłam. Klaustrofobiczne pokoje, małe okienka, trzeszczący wiatrak, na korytarzu brak żywej duszy. Ale absolutnie nie narzekam, luksus skończył się w Dubaju, teraz zaczyna się azjatycka rzeczywistość. Jestem bardzo blisko lotniska, z którego jutro wylatuję, zjadłam pyszną kolację z dostawą do łóżka za całe (uwaga) trzy złote, wiatraczek wieje mi prosto w twarz, a w tle śpiewa sobie Ed Sheeran! Czego mi więcej trzeba ... ;) 
Jest dopiero 20:30, ale ja uciekam już spać, odezwał się potworny jet lag i już nie wiem kiedy jest dzień, a kiedy noc. Trzymajcie kciuki za jutrzejszy przelot do Kambodży ( jak ja nie lubię latać samolotami!!!), do usłyszenia ! :)

mój pokój
mało interesujący widok z balkonu 
przepyyyyszny ryż z warzywami 
A na koniec ja ! : ) pozdrawiam! 

piątek, 21 czerwca 2013

Ostatni powiew luksusu

Hello! 
Piszę do Was z lotniska w Dubaju! Miasto już z samolotu wydawało się niesamowite, swoim prostopadłym ułożeniem ulic przypominało mi Paryż czy Londyn, a jego rażące neony na ulicach sprawiały, że przez chwilę pomyślałam, że pomyliłam loty i ląduję w Los Angeles! 
Jeśli miałabym użyć jednego słowa opisując lotnisko, na którym własnie jestem - zdecydowanie PRZEPYCH. Z każdej strony otaczają mnie luksusowe sklepy, restauracje, palmy, wodospad. Mam możliwość siedzenia w salonie VIP na ostatnim piętrze lotniska (dzięki tato!), więc tym bardziej korzystam z przywilejów dubajskiego luksusu : ) najbardziej cieszę się z darmowego wifi, dzięki któremu mogę pisać właśnie do Was i komunikować się z rodzicami i bratem : ) Nie powiem, że obok darmowego jedzenia, wygodnych kanap i prysznicy przechodzę obojętnie, z wszystkich możliwych opcji dziś tu skorzystam, obiecuję! :) 
Uciekam zjeść małe co nie co i odpocząć przed lotem do Bangkoku. Jeszcze tylko trzy godziny życia w luksusie i czeka mnie azjatycka rzeczywistość ( której szczerze nie mogę się doczekać) ! 

PS! Latając przez Dubaj zabierajcie adaptery do ładowarek! Ja niestety nie wzięłam i właśnie padł mi telefon, który naładuję dopiero w hotelu w Bangkoku : ( 

VIP lounge 

Jedzonkooo (wersja wegetariańska, więc okrojona, ale wciąż bogata i pyszna!) 

uwielbiam moją rodzinę ! :)))) 

W drogę...

Cześć wszystkim!

W końcu nadszedł ten upragniony moment - siedzę w samolocie do Kambodży. Jednak do celu dotrę dopiero w niedzielę, a (dla przypomnienia) mamy dzisiaj piątek! Jestem właśnie na wysokości Turcji, za oknem piękne słońce, które oświetla góry. Jeszcze dwie i pół godziny i będę w Dubaju pokonując 4000km z około 10 tysięcy, które przemierzę. Lot liniami Fly Emirates był strzałem w dziesiątkę! Samolot jest bardzo wygodny, jedzenie pyyyszne (i mają opcję wegetariańską- plus dla nich!), niesamowity wybór filmów/seriali/koncerów na osobistym telewizorze. Właśnie w tle śpiewa mi do ucha Robbie Williams ze stadionu O2 w Londynie. Porówniując te linie do rosyjskiego Aeroflota, z którym miałam 'przyjemność' lecieć rok temu do Wietnamu- couldn't be better! Po wylądowaniu w Dubaju czeka mnie 5h oczekiwania na lotnisku, następnie lot do Bangkoku i tam doba przystanku, który z pewnością przeznaczę na odpoczynek w hotelu. 
Poniżej (trochę dla zabicia nudy w samolocie, ale też z potrzeby doradzenia innym) podzielę się moją opinią na temat tego co zabrać/ czego absolutnie nie brać na wyjazd do krajów Azji południowo-wschodniej (i generalnie większości krajów egzotycznych). Oczywiście kłamałabym, gdybym napisała, że ja do wszystkich tych zasad się stosowałam i mój plecak jest lekki, spakowany z rozsądkiem i umiarem. Niestety babska chęć zabrania dosłownie wszystkiego za wszelką cenę chciała wygrać z rozsądkiem, ale i tak odniosłam sukces biorąc aż 5kg mniej niż rok temu (przypominam, że leciałam tylko na miesiąc, a moja torba przekraczała 25kg, teraz na wyjazd 2 miesięczny zabrałam 'tylko' 19kg!). 

Oto moje rady: 
*spakuj się w plecak, torbę zostaw na wakacje w Egipcie, albo romantyczny wypad do Rzymu- rączki, kółka, uchwyty od walizek mają niesamowitą zdolność do urywania się, a warunku panujące na azjatyckich drogach i chodnikach tylko sprzyjają pogorszaniu się stanu Waszych toreb; co więcej, 20kg na plecach nie jest tak ciężkie jak 20kg ciągnięte za sobą!;
*ogranicz bagaż podręczny do minimum- jestem przekonana, że nie przeczytasz trzech książek, siedmiu gazet, nie zmienisz koszulek i spodni co godzinę podczas jednego lotu, a zbyt ciężki bagaż podręczny to duże obciążenie, pamiętaj, że nie rozstajesz się z nim przez całą podróż i będziesz musiał  go dźwigać, 
*zastosuj się do podstawowych zasad panujących wśród latających samolotem, czyt. nie zakładaj obcisłych, uciskających ubrań, nawet w lato weź cieplejszą bluzę, pij dużo wody, mało napojów gazowanych, unikaj alkoholu, który dodatkowo odwania organizm, i wiele wiele innych, ale o tym pewnie wiecie, 
*koniecznie zabierz ze sobą duplikat wizy, na wypadek zaginięcia, zniszczenia oryginału; do niektórych krajów azjatyckich wymagane jest posiadanie dwóch wersji, ponieważ jedną z nich zostawić należy w biurze odpraw, 
*weź ze sobą zapasowe zdjęcia paszportowe- być może niespodziewanie zdecydujesz się na podróż do sąsiedniego kraju, gdzie będzie wymagane zdjęcie do wizy, a posiadanie takiego w portfelu znacznie skróci biurokratyczny proces ubiegania się o pozwolenie na wjazd do kraju,
*o tym, że trzeba wykupić ubezpieczenie nie będę przypominała (chociaż ja z zabiegania zapomniałam i kupowałam wczoraj w pośpiechu), jednak pamiętajcie o zabraniu w podróż zaświadczenia o ubezpieczeniu w języku angielskim, 
*przed wyjazdem odwiedź lekarza medycyny tropikalnej, on zaleci Ci szczepienia i leki, które trzeba wziąć przed wyjazdem, książeczkę szczepień weź ze sobą (właśnie sobie przypomniałam, że ja zapomniałam...), 
*weź ze sobą leki (na grypę, ból brzucha, uczulenie, i bardzo ważne- środki uzupełniające elektrolity i zapobiegające odwodnieniu- o to w gorących azjatyckich krajach nie trudno),
jeśli chodzi o pakowanie to: 
*nie bierz ubrań, które są za małe (nie, na wyjeździe nie schudniesz), w których nie chodzisz (na wyjeździe nie zmieni Ci się gust, a te ubrania pozostaną w walizce przez cały pobyt), 
*nie zabieraj kosmetyków, które już od jakiegoś czasu zdobią tylko półki Twojej łazienki- jeśli nie używasz masła do ciała, maski do włosów, peelingu antycelulitowego, bo nie masz czasu lub ochoty, wiedz, że na wyjeździe tego czasu będzie jeszcze mniej, więc ogranicz się do minimum, 
*(ale za to) weź więcej opakowań ulubionych kosmetyków- jedno opakowanie ulubionego kremu, fluidu, balsamu na długo nie starczy, a ciężko w Azji znaleźć nasze ulubione europejskie firmy, 
*co do balsamów - azjaci mają manię wybielania skóry, więc 99% kremów w ich sklepach jest z zawartością wybielacza, uwaga !, 
*jeśli jedziesz do Azji w lato wiedz, że w większości państw nie założysz nawet raz długich spodni/bluzy (no chyba, że jedziecie na wspinaczkę do Nepalu), weźcie ubrania przewiewne i z naturalnych materiałów,
* i na koniec najważniejsza rada !!!! ZAFOLIUJ TORBĘ przed odlotem! Na przelotach do krajów azjatyckich zdarzają się sytuacje, kiedy do toreb podrzucane są narkotyki, a za to może grozić dożywocie lub nawet kara śmierci! no i macie pewność, że żaden ciekawski nie będzie plądrował Wam torby : P 

I znowu do mojego wpisu wkradł się haos, rad mam jeszcze tysiące, Robbie już skończył koncert, a ja wciąż piszę! Do Dubaju zostało mi już tylko 1300km, jestem na wysokości Baghdadu ! Słońce schowało się za chmurami, ja też idę na chwilę spać, muszę zebrać siły na przesiadkę i dalszą podróż. 

Pozdrawiam z 11tyś n.p.m. , następny wpis będzie już pewnie z Bangkoku. Trzymajcie kciuki! : ) 



środa, 19 czerwca 2013

Istny Sajgon!

Cześć! 
Wyjazd do Kambodży już pojutrze! : ) Z wrażenia ciężko usiedzieć mi w miejscu, najchętniej spakowałabym dziś plecak i pobiegła na lotnisko!  
Jednak zanim zacznę zpisywać tu moje wspomienia z tegorocznej wyprawy, chciałabym napisać kilka słów o wolontariacie, w którym brałam udział rok temu. 
Jak to w ogóle się stało, że zaczęłam podóżować jako wolontariusz? Moje zainteresowania zawsze skierowane były w kierunku wschodnim. American dream absolutnie mnie nie zachwyca. Kiedy inni marzyli o wakacjach w USA, ja rozmyślałam o podróży do Azji. Ponad rok temu, kilka miesięcy przed maturą zdecydowałam, że chcę  te najdłuższe wakacje w życiu zapamiętać na długo! Niestety mój budżet nie przekraczał nawet połowy sumy potrzebnej na sfinansowanie podróży do Azji. Nie poddając się zaczęłam szukać alternatywy dla tradycyjnej wycieczki i po kilku nieprzespanych nocach poszukiwania znalazłam WOLONTARIAT! 
Dwa miesiące po wyborze miejsca i projektu siedziałam już w samolocie do Wietnamu. Ciekawość i strach przeplatały się nawzajem, ale już po pierwszym dniu w Sajgonie (mieście, w którym mieszkałam) wszystkie troski odeszły. Trafiłam do pięknego miejsca, przez miesiąc przebywałam z młodymi ludźmi z całego świata. W tygodniu każdy realizował przydzielone mu zadania (nauka języka angielskiego, opieka nad dziećmi w szpitalu, domu dziecka, praca w instytucjach NGO), a w weekendy wszyscy razem zwiedzaliśmy najpiękniejsze zakątki Wietnamu. Oprócz codziennej pracy był też czas na relaks, podróże i imprezy. Jak już wcześniej pisałam, był to naaajcudowniejszy miesiąc w moim życiu! 
Bardzo ciężko opisać w kilku słowach tak wspaniały wyjazd, może poniższe zdjęcia pomogą Wam to sobie wyobrazić : )  

niedziela, 16 czerwca 2013

Pierwsze koty za płoty!

CZEŚĆ!
Założyłam tego bloga z potrzeby posiadania miejsca, w którym będę mogła spisać wszystkie swoje spostrzeżenia, myśli, wspomnienia z podróży, która rozpoczyna się już za pięć dni. Chciałabym też dzielić się informacjami z rodziną i znajomymi bez zaśmiecania komunikatorów i portali społecznościowych. Jeżeli któraś z moich myśli, rad, zaleceń będzie dla Was wskazówką, ucieszy mnie to niezmiernie!

Zacznijmy od początku:
kim jestem? studentką ekonomii międzynarodowej w Szkole Głównej Handlowej, która ma tysiąc pomysłów na sekundę (zazwyczaj NIEzwiązanych z ekonomią) i chce je realizować! ;
gdzie jadę? AZJA! Kontynent, w którym się bezgranicznie zakochałam chcę odwiedzić jego każdy zakątek. Podczas mojej 8 tygodniowej (nietypowej- ale o tym później!) podróży odwiedzę Kambodżę, Wietnam i Tajlandię. Wiem, że trasa jest na tyle popularna, że informacje na moim blogu nie będą zjawiskowym odkryciem, ale jak już wcześniej pisałam, blog ten jest dla mnie formą spowiednika/pamiętnika/komunikatora, więc pojawią się tu informacje o wszystkim co przeżyję, zobaczę, zjem, wypiję...


Trasa mojej wyprawy wygląda następująco:
Warszawa-Dubaj-Bangkok-Phnom Penh-Wietnam-Phnom Penh ( weekendami wszystkie ciekawe zakątki Kambodży)- Bangkok- Phuket, Phi Phi( i inne wyspy w Tajalndii)- Bangkok-Dubaj-Warszawa !

Patrząc na mój plan wyprawy można się zastanawiać czemu tak dużo w nim Phnom Penh i Bangkoku :) jeśli chodzi o Bangkok, odpowiedź jest bardzo prosta- jest to świetne miejsce przesiadkowo/wypadowe do innych zakątków Tajlandii (i loty z Bangkoku do innych azjatyckich miejscowości są bardzo tanie)! Przy Phnom Penh zatrzymamy się trochę dłużej. Bo to właśnie tam będę realizowała projekt, na który się dostałam. Zadaniem moim, jak i moich (około) 10 kompanów z całego świata będzie nauka języka angielskiego w szkole w stolicy Kambodży- Phnom Penh. Zdecydowałam się na taki rodzaj wyprawy, ponieważ uważam, że jest to świetna forma łącząca podróżowanie, zwiedzanie oraz pomoc tym, którzy najbardziej nas potrzebują. Rok temu uczestniczyłam w takim wyjeździe w Wietnamie (o tym i doładnie o wolontariacie w następnym poście) i z ręką na sercu mogę stwierdzić, że nigdy nigdzie nie poznałam tylu wspaniałych osób, nie spędziłam tak cudownego miesiąca, jak właśnie na wolontariacie w sercu Wietnamu- Sajgonie. Teraz, kiedy już wiecie gdzie, kiedy i po co jadę, łatwiej będzie Wam zrozumieć przebieg mojej wyprawy.

Uciekam pisać listę rzeczy, które muszę ze sobą zabrać (ona też się tu pojawi, po mojej zeszłorocznej podróży już wiem, że podczas pierwszej wyprawy do Azji w torbie może znaleźć się dużo za dużo zbędnych rzeczy).

Głowa pęka mi od tematów, które chciałabym tu poruszyć, może w końcu po spakowaniu znajdę na to czas !

Dobranoc : )

PS!  przepraszam za mój słowotok, jak mówię o czymś, co mnie interesuje, ciężko mi skończyć!


Pięknie, prawda... ? 
(Świątynie Angkor Wat, Siem Reap, Kambodża)