wtorek, 16 lipca 2013

Angkor i Siem Reap

Cześć! 
Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam, ale dopiero wróciłam z troszkę przedłużonego weekendu, który spędziliśmy w mieście Siem Reap. Głównym celem naszej podróży oczywiście nie było zwiedzanie miasta, a wizyta w niesamowitym i zapierającym dech w piersiach kompleksie świątyń ANGKOR! 
Po podróży nocnym autobusem i szybkim zakwaterowaniu w hotelu nikt z nas nie myśli o drzemce czy odpoczynku. Prysznic, śniadanie, spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy i o 8 rano wszyscy byliśmy gotowi na odkrywanie zakątków Angkoru. Po negocjacjach udaje nam się wynająć tuk-tuka na cały weekend, po okazyjnej cenie 20$/dzień za cztery osoby. Tuk-tuk był klasy high (biała skóra, głośniki),  jego kierowca znał język angielski, wszystko wskazywało na to, że czeka nas super wyprawa ! 
Godzine później przekroczyliśmy bramy Angkoru. I od tego momentu każda sekunda spęczona w tym miejscu była niesamowita! 
Imperum Angkoru, to największe miasto świata w okresie sprzed rewolucji przemysłowej. W jego latach świetności (802-1432) liczba mieszkańców sięgała jednego miliona, kiedy to Paryż liczył sobie 250tys. osób, a Kraków tylko 20tys obywateli!  W języku khmerskim (używanym obecne w Kambodży) angkor oznacza stolicę oraz święte miasto. 
Angkor to kompleks świątyń, jezior, lasów obejmujący ponad 400km2. Kżda z tych świątyń budowana była przez ówcześnie panującego króla, aby po jego śmierci stać się mauzoleum. A trzeba wiedzieć, że żaden z władców nie szczędził na to środków. Okazałość i bogactwo budowli podkreślało ich potęgę i moc. Najważniejszą oraz największą świątynią jest Angkor Wat, wybudowany z rozkazu króla Surjawarmana II. Wzniósł ją ku czci bóstwa Wisznu, z którym się utożsamiał. 
Świetność Imperium Khmerskiego trwała niestety tylko kilka wieków. Nadmierna eksploatacja środowiska, zapadanie się i niszczenie systemu irrygacyjnego, brak wystaczających środków pozyskiwnaych z łupów- to wszystko sprawiło, że miasto Angkor zaczęło upadać. Co więcej, bunt mieszkańców, którzy nie akceptowali przepychu panującego w świecie królewskim sprawił, że większość z nich zaczęła wyznawać buddyzm, którego ideologie bliższe są ich skromnemu i ubogiemu życiu. Gdy w 1431r. Syjamczycy najechali na Angkor, władca opuścić swoje miasto i stolicą ustanowił Phnom Penh. I tak Imperium Khmerskie zaczęło niszczeć oraz porastać gęstymi drzewami. Aż do roku 1586, kiedy to kapucyn Antonio da Magdalena dotarł na tereny Kamobdży. Początkowo myślano, że Angkor jest spuścizną dorobku Aleksandra Wielkiego lub Imperium Rzymskiego. W przeciągu następnych setek lat do miasta zaczęło napływać wielu archeologów, którym udało się odtworzyć historię, magię i czar tego miejsca. Obecnie Angkor wpisany jest na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO i jak szacuje Interpol, jego roczna wartość wynosi od 2,5 do 4 miliarda euro! 

Angkor niewątpliwie ma wiele twarzy. Prócz pełnienia swojej najważniejsze roli, jest on również miejscem pełnym straganów wypełnionych po brzegi pamiątkami, małych dzieci, które w niesamowicie umiejętny sposób nakłaniają do kupna figurek, pocztówek, bransoletek. Od jednej z dziewczynek po odmówieniu kupna pamiątki usłyszałam zdanie : Open your mind, open your heart, open your wallet! (Otwórz swój umysł, otwórz swoje serce, otwórz swój potrfel!). Wmurowana w ziemię nie wiedziałam co powiedzieć. Oczywiście prawdą jest, że większość z dzieciaków tu jest biedna, głodna, często też wychowują się same bez rodziców na ulicach Kambodży. Ale ten wyjazd nauczył nas, że pieniądze, które damy dzieciakom zostaną szybko przechwycone przez starsze osoby, które sprawują władzę nad tym 'biznesem'. To samo jest z jedzeniem. Każda butelka wody, mleka, każdy baton zostanie zaraz sprzedany w pobliskim sklepie. Tak więc jeśli chcecie dawać dzieciom jedzenie- róbcie to!- ale pamiętajcie o otwieraniu paczek, butelek, łamaniu cukierków, batonów. Tylko wtedy będziecie mieli pewność, że nikt im tego nie zabierze i choć przez chwilę będziecie mogli zobaczyć uśmiech na ich twarzach ! ;) 
Poza handlową częścią Angkoru można znaleźć też tą tajemniczą, pełną pytań i nieodkrytych miejsc.
Lipiec i sierpień w Kambodży to miesiące typowo nieturystyczne, więc wśród kolosów Angkoru można się poczuć jak prawdziwy odkrywca. Ja tak właśnie czułam się przez cały weekend ! 

Samo miasto Siem Reap, które oddalone jest o 5km od Angkoru i stanowi ogromny kompeks turystyczny, jest jednym z ładniejszych miast Kambodży. Właśnie z powodu turystów znaleźć w nim można wiele klubów, barów, restauracji, klimatycznych knajp i (ku naszej wielkiej uciesze!) supermarket! Był to drugi sklep spożywczy, który spotkałam w Kambodży, więc zrobiłam zapasy na cały wyjazd :) Kupiłam niezliczoną ilość puszek tuńczyka, sera, płatków kukurydzianych i nawet mleka, którego w Polsca w ogóle nie piję! Czas podwyższyć poziom białka i wapnia w moim organiźmie, który przez ten miesiąc zdecydowanie drastycznie spadł. 

Niestety muszę już kończyć, bo po cudownym weekendzie czas zacząć przygotowywać się do zajęć w szkole ! :) 
Obiecuję, że jeszcze w tym tygodniu wrzucę post o miasteczku w którym mieszkam, szkole i moim codziennym życiu ! 

Pozdrawiam i ściskam gorąco ! 

Ja, a w tle Angkor Wat:














Obraz, który udało mi się kupić za 8 dolarów! : 



Nasz prywatny weekendowy tuk-tuk:

A na koniec kambodżański przysmak- grillowany wąż: 
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz